No i po nocy spędzonej w pociągu z rana jesteśmy w Mińsku. Nie wiadomo dokładnie z jakich przyczyn, ale pociąg stoi tutaj 6 godzin tak więc jest czas żeby pochodzić po mieście.
Mińsk robi na przyjeżdżających dobre wrażenie - przynajmniej na mnie. Oczywiście jest to miasto, ale w kategoriach miast jest to ładne miasto. Drogi są bardzo szerokie, wszystko jest rozległe i przejrzyste. A na ulicach panuje porządek pilnowany przez odpowiednie służby ze śmiesznymi czapkami w rosyjskim stylu... Z drugiej strony nie ma co przesadzać i się uprzedzać. Co prawda z rana na dworcu głównym można przez głośniki wysłuchać mowy prezydenta Łukaszenki i w kiosku kupić jego portret, zaś w każdym ważniejszym miejscu publicznym typu szkoła lub pomnik można znaleźć sowieckie symbole. Nie wspominając o pomnikach np. Feliksa Dzierżyńskiego. No ale co kraj to obyczaj, przynajmniej motywem przewodnim jest ich własna sztuka i kultura, można kupić ludowe pamiątki w co najmniej kilku miejscach. Białorusini są podobni do Polaków i ogólni ich język (w powszechnym użyciu jest kraszanka, czyli mieszanka języka Rosyjskiego i Białoruskiego) jest w miarę zrozumiały dla Polaka. Oczywiście nie ma co się temu zbytnio dziwić, wszak terytorium tego kraju znajdowało się w naszych granicach, a przynajmniej połowa wciąż jest zamieszkiwana przez wielu Polaków, których ojczyzna opuściła. Ale to już inna historia...