Po szybkich zakupach i krótkiej podróży jedziemy na wschód w kierunku Javei. Kiedy jesteśmy już prawie u celu jest późno i ciemno. Szukamy jakiejś bocznej drogi i przypadkiem lądujemy na plantacji pomarańczy. Co ciekawe drzewa jednocześnie kwitną i owocują - kwiaty pięknie pachną, a owoce są słodkie i soczyste :)
Parkujemy z boku drogi i nocujemy w samochodzie.
Muszę powiedzieć, że taki nocleg wbrew pozorom nie jest taki zły i może być nawet w miarę wygodny. Szczególnie kiedy na dworze jest wciąż za zimno na sam śpiwór albo są trudności z rozbiciem namiotu. Wysypiamy się więc, zabieramy kilka pomarańczy i jedziemy :)